Wyrwani ze snu

Istnieje pewna prawidłowość polegająca na tym, że lubimy bohaterów swoich snów. Dowodem jest mój pies, którego lubię mocniej, odkąd pożarł go na piaszczystej drodze waran, przebrzydły jaszczur, z którym Kaspi próbował się po swojemu naiwnie witać. Nie uratowałem go mimo determinacji, niestety, ale rano, o dziwo, jak zwykle zaczął mnie budzić i jest mi przyjacielem.

Nawet co lepsze koszmary potwierdzają opisaną przez mnie zasadę, jako że widząc kogoś, kto we śnie wystąpił we wstydliwym charakterze zmory, jesteśmy skłonni wierzyć, że na jawie tak być nie może. Wybaczamy nieświadomemu swój koszmar. A poza tym wiemy o tej osobie coś, czego ona nie wyczyta w naszych oczach i nie usłyszy z naszych ust. Zresztą – niech wyczyta, i w końcu się jakoś ucieleśni.

Niech się przywita na piaszczystej drodze.

Dodaj komentarz